piątek, 22 listopada 2013

przemyślenia fobika - ciąg dalszy :)

Witajcie :) Dzisiaj taka nietypowa sprawa. Odezwała się do mnie pewna Pani z TV z prośbą o pomoc w znalezieniu kontaktów do osób chorych na fobię. Z tego co dalej z nią rozmawiałem to bardziej chodzi o lęki przed jakimiś zwierzętami, lataniem itd. Tak czy siak, jeśli chcecie opowiedzieć o swojej fobii w telewizji to odezwijcie się na maila do Pani Karoliny program@dejerez.tv. Myślę jednak, że fobika społecznego ciężko namówić na występ w telewizji ;) Nagranie w najbliższy poniedziałek - 25 listopada - w godzinach popołudniowych w Warszawie. Program nie jest na żywo.

A tak poza tym to chciałem się z Wami podzielić moimi przemyśleniami dotyczącymi leczenia fobii społecznej. Stwierdziłem bowiem, że w całej tej swojej historii miałem jednak dużo szczęścia. Fobia społeczna zniszczyła dużą część mojego życia. No może nie zniszczyła, ale mocno ograniczyła. Mimo tego (i rzucenia studiów) udało się jednak zdobyć kierownicze stanowisko, co pozwoliło mi również zaoszczędzić trochę funduszy. Poznałem wspaniałą dziewczynę, która wspierała mnie w tych trudnych chwilach.
Dzięki temu byłem w stanie przez kilka miesięcy się utrzymać i podjąć się prywatnej terapii. Wielu z Was zapewne nie miało takiej dogodnej sytuacji.. Oczywiście po tym jak już wszystkie oszczędności się rozeszły, nie było już tak łatwo. Niestety bieda utrzymuje się do tej pory ;) No, ale podsumowując.. Chodzi mi o to, że większość cierpiących na fobię społeczną, ma trudności finansowe, a to z tego powodu, że po prostu boją się podjąć pracy. Sami zresztą wiecie jak jest... A na leczenie, trzeba mieć pieniądze. Bo nawet jeśli komuś uda dostać się na darmowe terapie z NFZ (a są takie oczywiście), to i tak trzeba mieć pieniądze na przeżycie.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Leki..

Słuchajcie, chciałem uzupełnić kilka informacji na temat leków, bo wydaje mi się, że chyba gdzieś to pominąłem. Wydaje mi się, że większość fobików ma problemy finansowe, bo jednak pójście do pracy to spore wyzwanie. Dlatego też liczy się każdy grosz ;) W moim przypadku, wizyta u psychiatry wyszła bardzo spontanicznie. Po prostu byłem już w takim stanie, że chciałem natychmiast udać się do lekarza. Wiadomo.. Na NFZ trzeba czekać miesiąc, a może i dłużej. Poszedłem tego samego dnia prywatnie. Pani psychiatra przepisała mi leki, które biorę do tej pory. Niestety, aby dostać receptę na kolejną porcję leku musiałem ponownie pójść na wizytę lub starać się dostać do lekarza bez kolejki. Kosztowało mnie to sporo czasu i stresu. Później jednak, pani psychiatra wypisała mi zaświadczenie, na podstawie którego, każdy lekarz pierwszego kontaktu może wypisać mi receptę. Dwa razy już miałem okazję skorzystać ;) 'niestety w przychodni NFZ oczywiście też trzeba poczekać na wizytę. W moim przypadku ponad tydzień.. No ale koszt wizyty u lekarza prywatnego odpada ;)
Druga sprawa jest taka, że leki są drogie. Ja biorę Elicea 10mg. Jedno opakowanie takich tabletek starcza mi na dwa i pół tygodnia i w większości aptek kosztuje około 40 zł. Jednak kiedyś przypadkowo kupiłem leki w aptece CeFarm i okazało się, że leki te są dużo, dużo tańsze. Od tamtej pory, kupuję jedynie tam ;) Dzisiaj miałem okazję, zakupić leki, w cenie 16 zł za opakowanie! Przy kilku opakowaniach jest to bardzo duża różnica.
Jaki z tego morał? Ano taki, że jeśli zdecydujecie się pójść do psychiatry i dostaniecie leki, to warto poprosić o zaświadczenie (które ważne jest przez rok) i warto zorientować się jakie są ceny w różnych aptekach.
Aha.. Chciałem Was ostrzec, aby pilnować dostępności leków. Ja zbyt późno zapisałem się na wizytę, i miałem przerwę w braniu leków przez prawie tydzień. Pierwszy raz mi się to zdarzyło i muszę przyznać, że nie jest to miłe doświadczenie. Przypomina trochę początek farmakoterapii. Czyli zawroty głowy, kołatanie serca i złe samopoczucie...

sobota, 2 listopada 2013

Problem pieniądza...

Witajcie :)
Bardzo dziękuję za komentarze. Myślałem mocno nad swoją pracą, ale chyba nie chciałbym teraz ponownie przechodzić przez szukanie nowej pracy.. Dodatkowo zaprzyjaźniłem się z szefem, lubię swoje obowiązki, dlatego staram się pracować tak efektywnie, żeby szybko poprawić sytuację w firmie. Z drugiej strony, ciągle mam opóźnienia w wypłacie i nie mogę wyjść z tych problemów finansowych.. Zacząłem się zastanawiać nad możliwością dorobienia za pomocą internetu... Wydaje mi się, że jest to temat znany każdemu fobikowi. Dla osoby chrej na fobię społeczną, praca zdalna jest czymś wymarzonym... Przynajmniej ja tak myślałem na początku swojej "przygody" z poszukiwaniem pracy.
Chciałbym dorobić sobie z 200 zł miesięcznie. Nie są to duże pieniądze, a mimo to, nie mam za bardzo pomysłu jak to zrobić. Kiedyś wypełniałem ankiety online, i zarobiłem z 60 zł, ale w okresie jednego roku. A jak przyszło co do czego, to nie wypłaciłem tylko przelałem zarobek na jakąś fundację. W internecie jest sporo porad, jak zarobić, np. na kasynie online. Ale kasyno, ma to do siebie, że raz się wygrywa, a raz przegrywa, i stopniowo wychodzimy na coraz większy minus. Dosyć sensowną rzeczą, wydają się programy partnerskie, ale żeby coś takiego było skuteczne, to trzeba by prowadzić stronę/bloga o konkretnej tematyce (przykładowo zarabianie w internecie). Ale taki blog musiałby być bardzo popularny... Od kilku dni głowię się jak tu zarobić chociaż te 10 zł dziennie. Nie bardzo chce mi się wierzyć, w uczciwość ofert pracy chałupniczej (np. składanie długopisów).
A może Wy macie jakieś sposoby na dorobienie małego grosza?