środa, 12 grudnia 2012

wymuszona przerwa w terapii...

Witajcie :) Niestety mam kiepskie wieści. Rozchorowałem się bardzo. Biorę antybiotyk. Ponoć w 3 dni ma mnie postawić na nogi, ale póki co jestem nieprzytomny, dlatego też musiałem przełożyć wizytę u pani psycholog na przyszły tydzień.
Chciałem Wam bardzo podziękować za udział w ankiecie. Dało mi to do myślenia. Zobaczymy jaki wynik będzie wieczorem, ale póki co nikt nie odpowiedział na tą opcję, której najbardziej się obawiałem :) Myślę, że to ułatwi mi poszukiwanie pracy :)

21 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Życzę duuużo zdrówka :)
Byłeś kiedyś na etapie depresji? Albo byłeś cały czas przygnębiony, smutny, przybity? Bo odnoszę wrażenie po wpisach i tak ogólnie, że jesteś radosny i nie smucisz się :) Czy to zasługa leków?
pozdrawiam ciepło, Magda

Anonimowy pisze...

Ale te rybki są słodkie! :)) Trzeba je dokarmiać a więc będę wpadać tutaj :))

Oli :) pisze...

:) dziękuję bardzo :)
ja z natury raczej jestem człowiekiem radosnym, ale etap depresji mnie nie ominął. Może to i lepiej bo dzięki temu trafiłem do psychiatry i dowiedziałem się, że mam fobię. Teraz biorę leki i wiem, że bez nich dalej miałbym elementy depresyjne. Głównie właśnie przez to, że nie mam pracy. Po lekach nie odczuwam tak tej presji czasu, rodziców i sytuacji finansowej :) Jestem pozytywnie nastawiony i wiem, że z pomocą terapeutki uda mi się coś niedługo znaleźć.
Pozdrawiam serdecznie :)

Anonimowy pisze...

Twoje posty dały mi dużo do myślenia i dziękuję Ci za to :) Mam też parę pytań: Czy do psychiatry trzeba mieć skierowanie? I czy lepiej iść do prywatnego? I czy w ogóle warto iść do psychiatry?
Ja już parę lat chodzę do psychologa i praktycznie przez ten cały czas jestem smutna i przygnębiona może to by mi pomogło :)
Magda

Oli :) pisze...

zdecydowanie warto :) Wiem, że ciężko się przełamać, bo już się tak utarło, że jak ktoś chodzi do psychiatry to jest nienormalny. Nie jest to prawda. Mam nadzieję, że społeczeństwo kiedyś zmieni podejście :) Twój smutek może być spowodowany ciągłym stresem, którego doznajesz przez fobię społeczną, ale może się też okazać, że cierpisz np. na dystymię. Psychiatra, po rozmowie z Tobą postawi odpowiednią diagnozę. Dowiesz się co Ci dolega i dzięki temu będzie Ci łatwiej to zwalczyć. No i może przepisać Ci leki, które wpłyną na Twoje samopoczucie i energię życiową :)
Skierowania nie trzeba mieć. Ja byłem u psychiatry prywatnie oraz z NFZ i różnica była ogromna. Zdecydowanie wolę prywatnie. Ale to chyba jest kwestia tego na kogo się trafi.
Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Czesc Oli, mnie tez rozlozylo, od poniedzialku na antybiotyku ale juz mi przechodzi. Zycze szybkiego powrotu do zdrowia. Pozdrawiam Anonimowy ;-)

Oli :) pisze...

Dziękuję :) ja Tobie również życzę zdrowia :)

Anonimowy pisze...

Tak sobie przeglądałem wczoraj artykuły na necie, aż tu nagle... jeden poświęcony fobii społecznej. Miła odmiana, pierwszy raz czytam reportaż o życiu fobików w mediach.

I wywiad. Hmm, wygląda na to, że z założycielem bloga walczezfobia. Gratulacje :)

Myślę, że może to pomóc niektórym zagubionym osóbkom, które nie wiedzą co im jest, co ze sobą zrobić.

Ściskam ciepło i mam nadzieję, że nie zniechęcisz się do prowadzenia tego bloga :>

Anonimowy pisze...

Hej.... :) Od 14 lat zmagam się z fobią.... walcze... stawiam małe kroczki.... lepszy 1 maly krok wprzod niz stanie w miejscu :) nie biore lekow, nie uczeszczam na terapie... po prostu walcze... z sama sobą... trudne... ale wierzę że ma to sens :) Życze zdrówka :) i duzo silnej woli :) będę zaglądać... ;) A.

Anonimowy pisze...

Cześć Oli, dzisiaj pierwszy raz wpadłam na Twój blog (ukazał się artykuł na Onecie, który nakierował mnie na Ciebie) i chcę Ci na razie tyle tylko powiedzieć, żebyś nie przestawał pisać. Przeczytałam wszystko. Ktoś słusznie napisał, że choćbyś tylko jednej osobie pomógł stanąć na nogi to warto robić to, co robisz. Ja sama od dziecka zmagam się z problemami, o których piszesz lub o których piszą inni na Twoim blogu i bardzo mnie poruszyło to, co tutaj piszecie, i jak szczerze - to ważne. To wszystko trwa u mnie już ponad trzydzieści lat i rozumiem, co próbujesz przekazać innym. Teraz nie bardzo mam czas, ale wkrótce na pewno powrócę tu i dopiszę parę słów. Proszę Cię, nie rezygnuj z pisania, bo nam jest to potrzebne. Chcę wiedzieć, co u Ciebie, i jak sobie radzisz... A łapanie dołów to u nas norma, więc wszystko jest ok, pisz dalej i nie przejmuj się. Mam nadzieje, że jesteś już po chorobie. Pozdrawiam i tymczasem H

Anonimowy pisze...

Hej Oli.

Temat fobii jest mi dość bliski, bo moja żona się z tym zmaga. Przeczytałem wszystko co napisałeś do tej pory i w - powiedzmy 70-80% Twoje doświadczenia pokrywają się z tym, co mam w domu. Trzymaj się, i nie rezygnuj.

Szkoda, że nie trafiłem tu wcześniej, bo zapewne wziąłbym udział w ankiecie. Ale i tak zakładam, że być może przyda Ci się parę moich uwag. Akurat jestem pracodawcą i akurat mam sporo przemyśleń po ostatnich 2 rekrutacjach.

Żaden - uważam - rozsądny pracodawca nie wychodzi z założenia, że nowy pracownik musi wiedzieć wszystko. Wręcz przeciwnie, podczas rekrutacji powinien zastanowić się jak długo będzie trwał okres przyuczenia nowej osoby. U mnie jest to wliczone w zatrudnienie i nie wymagam od nowych cudów.

Zadawanie pytań - trafnych, przemyślanych, sensownych - jest dowodem kompetencji a nie głupoty ... itd. Pracownik, który nie pyta - nie zapowiada się na dobrego pracownika. Wygląda na przekonanego o swojej nad-kompetencji. To akurat rodzi podejrzenia.
Praca wykonywana przez naszych pracowników jest unikalna, jedyna w swoim rodzaju i nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł gdzieś robić wcześniej to samo i dzięki temu teraz idealnie się wpasować. Dlatego pytania są wg mnie pożądane i niezbędne. Oczywiście to moje subiektywne spostrzeżenia. Dwie ostatnie rekrutacje naprawdę dały mi bardzo dużo do myślenia.

Pozdrawiam. Będę zaglądał tu, żeby nakarmić rybki :)

Khamsin

H.T. pisze...

Hej,Oli:
Odkrycia Twojego Bloga dokonalam za pomoca art.w Onecie,ktory czasami czytuje.
Po lekturze artykulu,zdalam sobie sprawe,ze z tego rodzaju problemem zmagam sie od czasow dziecinstwa.
Dlugo by o tym pisac.Przyczyny sa mi znane: to rodzice swoim postepowaniem wobec mnie,'wykreowali' we mnie czlowieka-dzis smialo moge okreslic-chorego.
Bylam dolowana.Cokolwiek zrobilam,bylo albo z gruntu 'naganne',albo 'wyzywajace'-np.biale podkolanowki z kolorowym paseczkiem u gory ,'modne',upragnione i noszone w dziecinstwie.
Cale moje zycie krazylo wokol tej choroby a ja nie zdawalam sobie z tego sprawy,iz nia w istocie jest.
Artykul w Onecie i Twoj Blog otworzyly mi oczy dzis-w wieku 58 lat.
Cale moje emocjonalnie nieudane zycie ma geneze w dziecinstwie,w ktorym pamietam siebie,jako osobke blyskotliwa,inteligentna,zbyt otwarta i 'nowoczesna',jak na tamte czasy.Powoli,za sprawa krytyki i wmawiania mi przez rodzicow bycia 'nikim'/'zerem',pomimo wszelkich staran i wielu talentow,oraz nawet kilku osiagniec jestem w stanie 'przyznac im racje',choc juz dosc dawno nie zyja.
Sprawy sie ukladaja...jakos,dzieki mojemu wspanialemu mezowi,ale wiem,ze przezylam kawal zycia nie bedac w pelni soba.Okaleczono mnie na cale moje zycie.Juz nie mam zadnych szans.Nie wyjde z tego-za pozno.
Tobie jednak zycze wszelkiego powodzenia.Uda sie-jestes mlody i masz wielkie checi.To najwazniejsze.
Wezme Twoj Blog w obserwacje-zaznaczajac w moim,choc jego tematyka jest zupelnie inna,moze kiedys mnie tam 'odwiedzisz'.
Pozdrawiam Cieplutko-Zycze Wesolych Swiat i Szczesliwego Nowego Roku.
-Halinka-

Anonimowy pisze...

Cześć Oli,
Dzięki artykułowi w onecie trafiłam dziś do Twojego bloga.Jak większość komentujących osób odkryłam, że część (a raczej 80%)opisywanych objawów dotyczy również mnie. Podejrzewałam to od dawna ale to wymaga odwagi, chęci zmiany zachowania, przeżycia kilku (kilkunastu?) niepowodzeń.Lepiej udawać, że wszystko jest ok. Fakt, wychodzenie z domu, które trwa nawet do 30 minut (kurki z gazem, klamki, drzwi na balkon, opróżniony kosz,okna,wtyczki,żelazko....)stało się bardzo uciążliwe.Zdarzało mi się spóźnić do pracy.Pracy już w sumie nie mam,zaczęłam pracę w korporacji ale wytrzymałam tam tylko tydzień.Miałabym pracować ze 100 osobami na piętrze?Wsiadać do zatłoczonej windy? Zostałam więc bez pracy.Zaczęłąm studia podyplomowe.Zrezygnowałam po miesiącu.Przerósł mnie stres i wysoki poziom zajęć (to akurat nie było moim wymysłem, rzeczywiście to bardzo trudny kierunek).Nie próbowałam nawet starać się o zaliczenie.Po prostu dałam sobie spokój wierząc,że odzyskam ten spokój.Nic z tego.Nie mam studiów, pracy, boję się nawet wysłać cv.
Dziękuję,że stworzyłeś takiego bloga.Otworzyłeś mi oczy bardzo szeroko.Jestem Ci wdzięczna za to.
Nie likwiduj go, jesteś nam potrzebny.
Pozdrawiam:)
Sonia

Anonimowy pisze...

Również trafiłam tu za pośrednictwem Onet.pl i to była najlepsza rzecz jaka mogła mnie dzisiaj spotkać. Teraz już wiem, że to nie ogromna nieśmiałość ale fobia mnie tak bardzo ogranicza w każdym aspekcie życia. Dzisiaj akurat wszystkie smutki zgromadzone w ciągu paru ostatnich tygodni postanowiły dać mi się we znaki i efekt jest taki, że jestem płaczliwa, zdołowana, nie mam ochoty jeść i nie mogę się zmobilizować do zrobienia czegokolwiek. Stresuję się nawet zbliżającymi świętami bo mam obawy, że prezenty przeze mnie wybrane nie spodobają się najbliższym:)
Zrobiłam test i wyszło, że mam wyraźną fobię społeczną, choć już na pograniczu z silną. Mam podobne lęki jak Twoje, bardzo niskie poczucie własnej wartości i obsesyjnie rozmyślam o tym co robię źle i jak niekompetentnie muszę przy tym wyglądać.
Prawdopodobnie nie wybiorę się do terapeuty ale zacznę pracować nad sobą, Twój blog na pewno będzie dla mnie bardzo pomocny. Nie przestawaj pisać. Dodam, że 3 z Polskiego nie brzmi wiarygodnie - tak miło się czyta:)
Pozdrawiam,
Sandra

Oli :) pisze...

Hej :) Zgadza się :) Jestem jednym z bohaterów tego artykułu. Ciężko było mi odważyć się na wywiad, ale jakoś się udało :) Cieszę się bardzo, że jednak się odważyłem, bo dostaje sporo wiadomości od ludzi, którzy właśnie się dowiedzieli, że mają fobię ;) teraz już wiedzą, że mogą poprawić swoje życie na lepsze :)
Dziękuję bardzo za ciepły komentarz :)

Pozdrawiam serdecznie

Oli :) pisze...

Hej :)
Dziękuję bardzo za komentarz :) Zdecydowanie trudniej jest poradzić sobie z fobią samemu, bez pomocy specjalisty. Nie wiem czy ja dałbym sobie radę. Podziwiam, że masz wytrwałość i walczysz z fobią na własną rękę. Najgorsze co można zrobić to po prostu się dostosować.
Najważniejsze, że są efekty :) Trzymam kciuki, aby były coraz większe :)

Pozdrawiam serdecznie

Oli :) pisze...

Hej :)
Bardzo Ci dziękuję za taki ciepły komentarz. Czytając takie wpisy bardzo się podbudowuję i zaczynam wierzyć, że to co robię ma sens :) Już na pewno nie będę przerywał pisania.

Pozdrawiam serdecznie :)

Oli :) pisze...

Hej :)
Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Utwierdza mnie on we wnioskach, do których doszedłem po rozmowach z terapeutką i po wynikach ankiety. Cieszy mnie to, że jako pracodawca napisałeś swoją opinię :) Teraz już wiem, że sensowne pytania są jak najbardziej na miejscu.
Ja jestem osobą, która angażuje się w pracę i podchodzi poważnie do powierzonych zadań. Wiem, że będę dobrym pracownikiem bo szybko się uczę. Jeśli trafię na takiego wyrozumiałego pracodawcę jak Ty, to wiem że poradzę sobie w pracy bez problemu :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję Ci a ten wpis, bo jest to temat z którym aktualnie bardzo się zmagam.

Pozdrawiam serdecznie :)

Oli :) pisze...

Hej :)
Dziękuję za komentarz :) Nigdy nie jest za późno! Przecież masz przed sobą jeszcze szmat życia. Wiadomo, że nie nadrobisz już "straconych" lat, ale możesz zmienić przyszłość. Cieszyć się z życia wraz z mężem. Nie będę namawiał na terapię, ale zaglądaj tu do mnie :) może dojdziesz do wniosku, że jeszcze warto coś z tym zrobić.
Pozdrawiam Cię bardzo gorąco! :) Również życzę Zdrowych i Pogodnych Świąt :)

Oli :) pisze...

Hej :)
Bardzo dziękuję za komentarz :) Jesteśmy w podobnej sytuacji. Brak studiów i pracy. Staram się właśnie przełamać. Udało mi się niedawno wysłać trochę CV. Już się tego nie boję :) Jeszcze trochę obawiam się rozmowy kwalifikacyjnej, ale popracuje również nad tym. Mam nadzieje, że i Ty sobie poradzisz. Trzymam kciuki!

Pozdrawiam cieplutko :)

Oli :) pisze...

hihi :) dziękuję bardzo :)
Mam nadzieję, że jednak z czasem pomyślisz o terapii, bo samemu poradzić sobie z fobią jest strasznie ciężko. Ale rozumiem, bo jak ja dowiedziałem się, że mam fobię to byłem strasznie skołowany. Nie wiedziałem co robić.Czy iść na terapię i jeśli tak to na jaką. No ale jakoś tak się wszystko potoczyło, że jestem na terapii i strasznie się cieszę z tego powodu :) Zaglądaj do mnie. Mam nadzieję, że znajdziesz tu informacje, które pomogą Ci w jakimś stopniu zmniejszyć lęk :) Jakby co to zawsze służę pomocą i radą :)

Pozdrawiam cieplutko :)