piątek, 4 stycznia 2013

12 wizyta u pani psycholog

Wczoraj miałem kolejną wizytę u terapeutki oraz u psychiatry. Liczyłem na to, że mnie trochę podbudują, ponieważ ostatnio troszkę się podłamałem. Nie myliłem się :) Pani psycholog, jak zawsze, stanęła na wysokości zadania. A Pani psychiatra strasznie miło mnie zaskoczyła. Tzn. zawsze odbierałem ją jako bardzo miłą i pomocną osobę, ale wczoraj utwierdziła mnie w tym jeszcze bardziej. Pojechałem do niej bez zapisów. Nie chciałem płacić za wizytę, ponieważ sytuacja finansowa jest już cienka, a potrzebowałem receptę. Czekałem   50 minut przed gabinetem, aż wyjdzie pacjent. Miałem nadzieję, że pani psychiatra mnie rozpozna i zgodzi się na wypisanie recepty. Tak też się stało :) Od razu mnie rozpoznała i zaprosiła do gabinetu. Powiedziałem jej, że przyszedłem bez zapisu, jedynie z prośbą o receptę. Ona tylko się uśmiechnęła i kazała usiąść. Wcześniejszy pacjent wyszedł 10 minut wcześniej i pani psychiatra postanowiła ten czas przeznaczyć dla mnie. Byłem strasznie miło zaskoczony, bo oprócz recepty zyskałem dobry humor :) Opowiedziałem jej o moich zmaganiach z poszukiwaniem pracy oraz o terapii poznawczo-behawioralnej. Usłyszałem od niej dużo ciepłych słów, że trzyma za mnie kciuki i podziwia za wolę walki. Wyszedłem od niej bardzo podbudowany. Cieszy mnie to, że spotykam ludzi wyrozumiałych i chętnych do pomocy. Myślę, że gdyby wszyscy tak podchodzili, to nie byłoby takiego problemu jak fobia społeczna...

No ale wracając do terapii... Dostałem trochę materiałów. Postaram się za kilka dni umieścić je na blogu, a dzisiaj spróbuję w przystępny sposób streścić wczorajsze spotkanie.
Pani psycholog zapytała mnie czy odrobiłem pracę domową i czy to w jakiś sposób mi pomogło. Oczywiście ja taki pilny uczeń, jakbym mógł nie odrobić ;) zgodnie z zaleceniami zrobiłem w domu tabelkę, która zawiera wydarzenia i sytuacje oraz przypisane do nich moje cechy i umiejętności. Miało to mnie podbudować i pomóc mi nabrać większą pewność siebie. Niestety za bardzo mi to nie pomogło. No może przez chwilę, świeżo po zrobieniu tej tabelki. Później niestety nie wracałem już do niej i może tu właśnie tkwi mój błąd. Postanowiłem, że spróbuję czytać ją zaraz przed poszukiwaniem pracy. Zobaczymy jaki będzie efekt. Może po jej przeczytaniu będzie mi łatwiej napisać jakiś sensowny list motywacyjny.

Pani psycholog zapytała czy może zobaczyć tą tabelkę. Oczywiście odmówiłem :p Zapytała dlaczego, a ja odpowiedziałem, że głupio mi jest przedstawiać się tylko w świetle pozytywnym, bo wiem, że nie jestem ideałem i oprócz tych cech posiadam również wady. Dowiedziałem się, że to właśnie jest mój problem. Wiadomo, że nikt nie jest idealny, ale trzeba zdawać sobie sprawę z własnych umiejętności i trzeba umieć je sprzedać (np. na rozmowie kwalifikacyjnej).
Za chwilkę do tego wrócę, ale myślę, że najpierw opiszę schemat postępowania, który dostałem od terapeutki, a później omówię go na przykładzie mojej skomplikowanej osoby ;)

PRZED WEJŚCIEM W SYTUACJĘ LĘKOWĄ
1) Wybierz sytuację lękową, nad którą chciałbyś pracować.
2) Wyobraź sobie tą sytuację i rozpoznaj automatyczne myśli oraz emocje przez nie wywołane.
3) Rozpoznaj błędy myślenia w swoich automatycznych myślach.
4) Kwestionuj automatyczne myśli przy pomocy racjonalnych argumentów.
5) Pomyśl szczegółowo o sytuacji i wybierz osiągalny cel behawioralny.

A teraz omówienie na moim przykładzie :)
1) Oczywiście poszukiwanie pracy. Telefon w odpowiedzi na ogłoszenie lub rozmowa kwalifikacyjna.
2) No i tutaj powrót do tego co pisałem wyżej... Umiejętności, które wypisałem nie podbudowują mnie za bardzo. Wiem, że napisałem tabelkę uczciwie. Nic nie naciągałem, a jednak nie do końca wierzę w siebie. Dlaczego? Bo wiem, że umiem coś lepiej, albo gorzej, ale tak na prawdę w niczym nie jestem perfekcyjny. Jeśli umiem coś np. na 70-80% to jest to dla mnie za mało, aby się tym pochwalić np. na rozmowie kwalifikacyjnej.
Druga sprawa, to wydaje mi się, że jeśli odważyłbym się powiedzieć o swoich umiejętnościach, to osoba prowadząca rekrutację pomyślałaby o mnie coś negatywnego. Co ja tu robię, przecież w ogóle nie mam kompetencji... Każdy potrafi robić to co ja i nie być perfekcyjnym. Oni szukają kogoś kto się na prawdę zna na rzeczy, a nie osoby która potrafi coś na 80%.
3) To jest dość trudne zadanie. Jednak wracając do listy błędów myślenia i jej analizie udaje mi się rozpoznać błędy. W powyższym przypadku występują dwa. Pierwszy dość łatwy do odgadnięcia to czytanie w myślach. Nie powinienem zgadywać i tworzyć w głowie scenariuszy, co mój rozmówca myśli i jak mnie ocenia. Takie zgadywanie nie ma sensu, bo zazwyczaj mija się z prawdą. Drugi błąd, już trudniejszy do odgadnięcia to myślenie "wszystko albo nic". Chodzi tu o ten mój dziwny perfekcjonizm. Umiem coś na 80% i zamiast zrobić z tego użytek, to ja wolę się nie przyznawać, że coś potrafię, bo nie robię tego w 100% dobrze.
4) W zasadzie już na to odpowiedziałem wyżej :) Zgadywanie w myślach nie ma sensu, bo nigdy nie dowiemy się co dana osoba myśli. Chyba, że nam o tym powie i będzie przy tym szczera. Dodatkowo czytając w myślach zazwyczaj zakładamy najgorszy scenariusz, który praktycznie zawsze nie jest zgodny z prawdą. Myślenie "wszystko albo nic" również nie ma sensu. Mógłbym wykorzystywać jakąś umiejętność z powodzeniem i dokształcać się tak, aby być coraz bliżej ideału. Nie eksponując się i nie stawiając czoła wyzwaniom, to w zasadzie nigdy nie osiągnę perfekcji. Przecież 80% to dużo. Czy warto zatem zrezygnować z czegoś, dlatego że nie jestem idealny? Chyba nie :)
5) W tym punkcie chodzi o to, żeby małymi kroczkami dojść do naszego głównego celu. W moim przypadku znalezieniu pracy... Nie powinniśmy sobie od razu narzucać tak wielkiego wyzwania, ponieważ stwarza to ogromną presję, która utrudnia nam nawet najprostsze czynności. Takim celem behawioralnym powinno być przykładowo wysłanie CV, zadzwonienie w odpowiedzi na ogłoszenie, a dopiero później rozmowa kwalifikacyjna i podjęcie pracy. Mniejsze cele nie stwarzają takiej presji oraz pomagają nam nabyć doświadczenia, które zwiększą naszą pewność siebie.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawe jest to co piszesz. Wydaje mi się, że pomimo przerobienia sytuacji, znalezienia błędów i ich wytłumaczenia to w rzeczywistej sytuacji albo po prostu o tym zapomnę, albo i tak ucieknę.Oczywiście wcale nie uważam, że to jest bez sensu, ale ja chyba jestem "niereformowalny".Fobia po prostu mnie pożera. Nie potrafię dojść na rozmowę kwalifikacyjną, nie potrafię umówić się z dziewczyną, którą już dość dobrze znam. Wierzę, że pokażesz mi,że jednak można coś zmienić. Wszystkiego dobrego:)

Magda pisze...

Anonimowy, skoro piszesz o sytuacjach, może spróbuj zacząć od jakiegoś drobiazgu, takiej sytuacji, która sprawia najmniejszy lęk. Może niech ktoś zaufany wejdzie z Tobą w taką mało lękową sytuację. Nie ma "niereformowalnych ludzi" :) Pracowałam z osobami, które nawet z domu nie wychodziły, tak się bały, że kogoś spotkają na klatce i ta osoba będzie się patrzeć albo powie dzień dobry. Teraz ich życie wygląda inaczej. Nie musisz w to wierzyć, ale ja trzymam kciuki za Twoją walkę i owocne przemyślenia.
GRATULACJE DLA AUTORA BLOGA ZA ODWAGĘ PORUSZANIA OSOBISTYCH TRUDNOŚCI!

Anonimowy pisze...

Dziękuję Magdo za ciepłe słowa.Zmarnowałem już sytuacje gdy mogłem zdobyć kogoś zaufanego.Dziewczyna, którą poznałem na uczelni jeszcze przez klika miesięcy próbowała się ze mną umówić,mówiła, ze mi pomoże, ze jej na mnie zależy. W końcu przestałem jej odpisywać i odbierać od niej telefony.Oczywiście ze strachu,bo bardzo mi na niej zależało.Jestem sam jak palec i nie mam nawet z kim porozmawiać.
Cieszę się , ze jest ten blog i również podziwiam jego autora. Przede wszystkim daje mi nadzieję i pociechę, ze nie jestem sam z takimi problemami.Że inni tez się z tym zmagają. Pozdrawiam serdecznie:)

Oli :) pisze...

hej :)
jak to mówią "ćwiczenia czynią mistrza" :) Ja mam czasem podobne myśli, ale zmiana sposobu myślenia wymaga dużo czasu i ćwiczeń. Skoro przyzwyczailiśmy nasz mózg do błędnego myślenia to nie odzwyczaimy go w jeden dzień :) Pomalutku małymi kroczkami trzeba iść do przodu. Ty również dasz radę! tylko się nie poddawaj :)

Magda pisze...

Myślę, że można się zastanowić nad możliwością wytłumaczenia jej tego skoro znała Twoje problemy. Zdaję sobie sprawę, że tego nie zrobi się od tak. Wiem, że popisanie tutaj to nie to samo co pogadanie, ale może wspólnie jakoś spróbujemy Cię nakierować i omówić kroki, które pomogą przezwyciężyć problem. Pozdrawiam :)