piątek, 8 lutego 2013

dalsze wnioski

Jestem po kolejnej rozmowie z panią psycholog. Poruszyliśmy głównie temat niemiłych osób. Łatwo nie było :) ale z pomocą terapeutki udało nam się znaleźć główne przyczyny problemu. W przypadku, gdy zaczepia mnie niemiła osoba, zazwyczaj nie wiem co powiedzieć. Jestem zaskoczony i brakuje mi argumentów. Dlatego jak idę coś załatwić to obawiam się, że taka sytuacja może się powtórzyć. Dodatkowo boję się, że ludzie, którzy są świadkiem danej sytuacji, zwrócą na mnie uwagę. Obawiam się również, że jeśli np. postawiłbym się takiej pani z dziekanatu to złośliwie nie udzieliłaby mi informacji, albo nie załatwiłaby mi tego po co przyszedłem. Z drugiej strony jest to jej praca... za to jej przecież płacą.
Zazwyczaj jak mam sytuację z niemiłą i złośliwą osobą to myślę sobie. Czemu akurat do mnie się przyczepiła.. A w najlepszym przypadku myślę sobie, że np. taka babka w urzędzie jest niemiła dla każdego.. Jednak nie wiele mnie to pociesza, bo mam wrażenie, że potraktowała mnie o wiele bardziej "okrutnie" niż innych. 
Pani psycholog pomogła mi uruchomić mózg :D dzięki temu udało nam się domyśleć w czym tkwi problem. 
Chodzi o to, że mam wrażenie, że w jakiś sposób się wyróżniam. Że podchodząc do niemiłej osoby, ona zauważa we mnie coś takiego, co mówi jej "eee temu to można wejść na głowę". Zawsze gdy mam taką sytuację, utwierdzam się w tym, że jestem inny i coś wyróżnia mnie (nie wiem czy negatywnie czy pozytywnie) w taki sposób, że niemiłe osoby pozwalają sobie na więcej.
Zastanawiałem się, co takiego może mnie wyróżniać od innych. Z wyglądu jestem raczej charakterystyczny, ale chyba nie mam w sobie nic takiego co mogłoby prowokować takie zachowanie moich rozmówców. Pomyślałem o swoim sposobie mówienia. Zawsze jak coś załatwiam to jestem grzeczny i spokojny. Mówię w miarę cicho i jestem spięty. Wydaje mi się, że w tym może tkwić problem, ponieważ osoba, z którą rozmawiam widzi moją postawę i słyszy, że jestem człowiekiem spokojnym. Wtedy myśli sobie "oho.. kolejny nieśmiały chłoptaś... no to się zabawimy.."  :D 
Wydaje mi się, że gdybym zmienił ton głosu i byłbym bardziej agresywny i pewny siebie, to takich sytuacji byłoby o wiele mniej. Jednak ciężko byłoby mi się przestawić. Przecież ja z natury jestem spokojny. Chcę być miły, a nie nerwowy. Niestety, żeby ruszyć z miejsca muszę pójść na kompromis. Postaram się mówić troszkę głośniej i być bardziej na luzie. Dzisiaj miałem okazję to przetestować i wydaje mi się, że samo głośniejsze "dzień dobry" dało już efekt. Nie zostałem odebrany jako szara myszka, tylko pewny siebie facet.  Pani terapeutka doradziła również, żeby przed wejściem w taką sytuację próbować wzbudzić w sobie odpowiednie emocje. W zależności co chcemy uzyskać, powinniśmy wyobrazić sobie coś, co wzbudzi w nas np. złość lub radość. Przykładowo, jeśli wiemy, że czeka nas coś niemiłego to możemy nastawić się tak, aby być lekko poddenerwowanym. Wiem, że w moim przypadku by to pomogło. Opisywałem kiedyś sytuację z kanarem. Byłem taki zdenerwowany, że mógłbym się z nim kłócić, ale gdybym był spokojny, to pewnie spuściłbym głowę na dół i nic nie zrobił. 
Wydaje mi się, że z terapeutką trafiliśmy w dziesiątkę. Wiem już w czym tkwi problem. Teraz trzeba zacząć pracę nad jego eliminacją. Do przyszłego spotkania z panią psycholog muszę przemyśleć sobie co mógłbym zrobić, aby poczuć się w takich sytuacjach bardziej pewny siebie, ale zarazem, żeby było to zgodne z moją naturą. Myślę, że głośniejsze mówienie jest dobrym rozwiązaniem, ale muszę wykombinować coś jeszcze. Muszę również przemyśleć, jak się zachować i co powiedzieć jak już dojdzie do spotkania z niemiłą osobą.

No a na zakończenie pochwalę się, że udało mi się załatwić dwie sprawy, o których pisałem wcześniej. Odebrałem certyfikat i byłem u sadysty. yyy.. tzn.. dentysty :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Gratuluje! Coraz lepiej sobie radzisz, to widac. A najlepsze jest to, ze ty sam to widzisz, doskonale!
Pozdrawiam!Mag