czwartek, 22 listopada 2012

rozważań ciąg dalszy

Jestem po kolejnej wizycie u terapeuty. Wolny czas staram się ciągle poświęcać na stwarzanie sytuacji lękowych i identyfikację myśli. Analizowałem listę błędów myślenia i dochodzę do wniosku, że u mnie najczęściej są to stwierdzenia "powinienem" i "muszę". Teraz pozostaje się tylko pilnować i ewentualnie łapać na tych błędach ;)
Chciałbym na chwilkę wrócić jeszcze do tego, co pisałem wcześniej na temat skupienia uwagi na lęku społecznym. A raczej nie skupianiu na nim uwagi ;) testowałem ponownie tą metodę podczas wykonywania telefonów i odniosłem kolejny sukces. Bałem się tych telefonów, ale dużo mniej niż wcześniej. Do tego, jak już zdecydowałem się wykręcić numer to skupiłem się na telewizorze czy komputerze a nie na telefonowaniu. Bardzo obniżyło to poziom lęku i udało mi się dobrze przeprowadzić te rozmowy.
Analizowałem z terapeutką jeszcze jedną sytuację w komunikacji miejskiej, która mi się przydarzyła. Postanowiłem to opisać, gdyż powyższa metoda również znajdzie tu zastosowanie, a sytuacja jest dosyć często spotykana. Godziny szczytu... Straszny tłok... Stoję sobie przy wejściu z myślą, że niedługo uda mi się stamtąd uciec. Pojazd zatrzymuje się. Wsiadają kolejni ludzie. Pewien starszy Pan wszedł z impetem potrącając chłopaka stojącego obok mnie. Dodatkowo krzyknął do niego z pretensją: "może byś się przesunął a nie stoisz na środku!". Ku mojemu zdziwieniu chłopak mu odpowiedział, i to odpowiedział mu tak, że starszy Pan  zamilkł i poszedł dalej. Niestety poziom lęku był u mnie już na tyle duży, że nie byłem w stanie zapamiętać wypowiedzi tego chłopaka. Wiem tylko, że użył tam argumentów dotyczących tłoku i braku miejsca. Dodatkowo powiedział, że należy powiedzieć "przepraszam" a nie wpychać się na siłę.

Niby prosta sprawa, ale ja bym się nie odważył na taką odpowiedź. Pani psycholog powiedziała mi, że taka reakcja byłaby dla mnie łatwiejsza, gdybym właśnie nie skupiał się na sobie i swoim lęku, a skupiał się na otoczeniu. Tzn. stojąc w komunikacji, nie powinienem myśleć, że za niedługo będę musiał przeciskać się do wyjścia itp, tylko powinienem obserwować sytuację. Przekierować swoją uwagę na otoczenie zamiast skupiać się na sobie. To pozwoliłoby mi na "wykorzystanie okoliczności". Jeśli się ktoś do mnie przyczepi, to będę w stanie łatwiej znaleźć argument, który pomoże mi się obronić.

A teraz chciałbym, na moim przykładzie, pokazać Wam analizę myślenia osoby cierpiącej na lęk społeczny.
Strasznie zależy mi na szybkim znalezieniu pracy. Jednak bardzo się tego boję i nie potrafię zmobilizować się do czytania ogłoszeń. Postarałem dostosować się do zaleceń terapeutki i przemyśleć dokładnie o co tu chodzi. Po pierwsze, wyłapałem błędy w myśleniu. Ja chcę znaleźć pracę, ale myślę w kategorii "muszę". Rodzice na mnie naciskają, sytuacja finansowa jest krucha. Stąd takie odczucie, że muszę natychmiast znaleźć pracę. Wiadomo... jak coś muszę to mi się nie chce ;) Trzeba pozbyć się myślenia w ten sposób i przemyśleć czy tak naprawdę chcę teraz szukać pracy, a jeśli tak to dlaczego.
Później postarałem się zajrzeć w swoje myśli, w celu znalezienia obaw. Czego tak naprawdę się boję... Chyba mi się udało. Rozpisałem sobie to stopniowo:
1) Boję się przeglądać ogłoszenia, ponieważ wiąże się to z wysyłaniem CV (miałbym wyrzuty sumienia, gdybym nie wysłał CV, a ogłoszenie byłoby dla mnie interesujące).
2) Boję się wysyłać CV, ponieważ boję się, że ktoś do mnie oddzwoni w celu umówienia się na rozmowę kwalifikacyjną.
3) Boję się rozmowy kwalifikacyjnej, bo obawiam się, że podczas rozmowy, pracodawca stwierdzi, że nie spełniam oczekiwań, ponieważ mam za mało wiedzy i umiejętności. Boję się, że w głowie zacznie mnie oceniać, że pomyśli sobie: "po co ten idiota tu przyszedł?".

Czyli jak widać, w całej tej sytuacji z pracą, boję się oceny i tego, że nie dam sobie rady. Terapeutka powiedziała mi, że na następnym spotkaniu o tym porozmawiamy. Mamy też poruszyć temat mojej wartości. Bo jak widać chyba myślę o sobie zbyt krytycznie i zaniżam swoją wartość. No nic.. zobaczymy co będzie dalej ;)

5 komentarzy:

Lon pisze...

Ten post mi się podoba, bo chyba jako pierwszy uderza w akcenty, które ja uważam za słuszne - nie skupiać się na sobie, ale na otoczeniu, innych, obserwować. Moim zdaniem to najprostsza i najzasadniejsza forma terapii. Bardzo przydatna w tym jest medytacja uważności(skądinąd bardzo prosta, choć czasochłonna).

Niemniej, cały czas z tym odwróceniem uwagi od siebie koliduje mi jednoczesne analizowanie własnych zachowań. Wydaje mi się to trudne do pogodzenia, no bo jak mieć wyjebane, jak się ciągle analizuje swoje zachowania/myśli itp.

Co do szukania pracy, to czytam już bodaj drugi post na ten temat i zgadzam się z Tobą w 100%, tzn. zarówno z tym, że pracę znaleźć w tej chwili bardzo trudno jak i bardzo podobny mamy mechanizm unikania jej szukania, przy czym - ja w tej chwili nie obawiam się już, że nie wyślę CV, coraz mniej obawiam się też rozmów kwalifikacyjnych, jednak nadal obawiam się, czy gdybym w końcu taką pracę zaczął, to jak długo bym tam przetrwał, a jeżeli bym nie przetrwał, to jakie będą tego konsekwencje(i to jest takie qrwa, condicio sine qua non, bo jakoś bez takiej pewności, że w pracy przetrwam, bardzo trudno mi w ogóle próbować).

Anonimowy pisze...

Powiedz mi, Czy u ciebie chodzi tylko jedynie o złe myślenie, drżenie rąk i serca? Ja od paru lat mam 'nerwice lękową' i zastanawiam się , czy to jest to samo. fobia do ludzi jest, ale za tym idą też fizyczne problemy, np robi mi się słabo, rusza mi sie glowa, kręci wglowie, itd itddd i nie da sie oddychac :> też tak masz?

Oli :) pisze...

Hej :)
Tak miałem takie objawy. Może nie aż tak bardzo nasilone. U mnie zazwyczaj było to kołatanie serca, ale u ludzi z fobią społeczną te objawy są różne. Może być czerwienienie się, potliwość czy np. drżenie rąk. A czy byłeś/aś u psychiatry? Pytam bo na takie objawy, psychiatra może przepisać tabletki.

Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

tak, jadlam rok Cital... i czulam sie inna osoba. przestalam WOGOLE sie denerwowac. wiec chyba nie bylam soba :( potem odstawilam ten lek, no i wrocilo. nie tak mocno jak kiedys. ale wrocilo. nie wiem co zrobic. kasy za bardzo nie mam na takie leczenia u psychoterapeutow, najtaniej 70 zl w tygodniu... ehh

Oli :) pisze...

ale na pewno jest jakaś możliwość z NFZu... podpytaj może lekarza albo poszukaj w internecie :)